Kiedy szłaś do mnie
Poprzez wieczny płomień,
Niosąc moją duszę z piekła.
Oddałaś mi ją w ręce,
Nic nie mówiąc.
Stałaś tak i patrzyłaś
Prosto w moje serce,
Płonęłaś żywym ogniem,
A ja w podzięce
Rzuciłem się Tobie na szyję.
Było tak przyjemnie ciepło,
Ale się nie oparzyłem.