w nieznanej konstelacji
i na strzępie papieru
tam wołanie twoje
przy nim zapomniałem o świecie
i stała się chwila nieskończoności
zbyt wielka abyśmy ją mogli pomieścić
w naszych sercach i umysłach
Więc to jeszcze szczęście?
ten ból obnoszony
po sennych ulicach mojego miasta
gdzie klasztor Dom Starców
i wszystkie wiosny zakwitają
Z twoim uśmiechem trzeba się urodzić
gdy na niebie jutrzenka
a droga moja w góry
bliżej ptaków
i na wspomnienie łez otartych
w Edenie gdzie romantyzm z końca epoki
przybiera formę miłości cierpliwej
i tylko Bogu smutno
że wytworzył ten układ iskrzący
na próbę charakteru
co jeszcze nie połamany
na pieśń
o początku i końcu