niepoznanych mi osób
w snach i z milczącą dezaprobatą
krzyczą bezgłośnie
mamią obietnicami
skazanymi na porażkę
bezsilnie stąpam po
lodowej otchłani
zadają mi cios kolejny
w nadziei skrwawionej
i szepcząc czule poprowadzą
na szaniec beznadziejnych
przypadków aby zawisnąć
wśród swych pragnień
a wszechświat się tylko uśmiechnie
i rozdepcze mrówkę
zgubioną za dnia