to nie dla siebie
lecz Bóg potrzebuje
moich rozmyślań
ciężaru trosk
niewylanych łez
nie smutków
lecz uśmiechu tak szczerego
zabarwia twarze tych
co codziennie ulicą się śpieszą
mam wszystko
nie mając nic
to co mam niepotrzebne
jak buty znoszone
nie dawałam wiele
to co nauczono kiedyś
niemodne niewspółczesne
podążam nocą ciemną
gwiazdy dawno przygasły
nie pragnę zabłysnąć
sławą
nie potrzebne oklaski
wyblakną słowa epitafium
wieki zgasną
jak świece stopią się
kroplami woskowych łez
tak ulotna pamięć
a tam wieczność