Może jedno bym zrozumiała
Nie wyśmiewała
Lecz czy to coś zmienia?
Nasze marzenia nie są do spełnienia
A za niedługo nie spotkamy się wcale
Nie zobaczymy już naszych łez
Nie uśmiechniemy się
Ani nie ujrzymy zachodu słońca
Nasze kwiaty zostaną brutalnie zdeptane
Krwią splamione
Jedynie w tle śpiew ptaków słychać
Zamiast chóru kościelnego
Nic bardziej mylnego
Przecież to była nasza słodka kołysanka
Uwielbiałeś słuchać wieczorami gdy słońce było już zza chmurami
Ale ja
Nie mogłam powstrzymać się
I w końcu zabiłam Cię
Łzy same leciały na drewnianą podłogę
Trzymałam się za głowę
Krzyczałam
Nikogo i nic nie prosiłam
Sama siebie skreśliłam
Wtedy wreszcie odeszłam