zapach ambrozją upaja
mchy ścielą dywany
paprocie nieśmiało wychylają listki
promień słońca zalśni na polanach
poziomki ze snu budzi
stawy oczy otwierają zielono-niebieskie
echo kumkanie niesie
brzozy warkocze zielone splatają
wiatr z nimi tańczy
latem tętni pomrukiem owadów
grzybami pachnie
kusi słodyczą poziomek
wśród zagajników postać znika
nie zakłóca ciszy
słucha o czym las śpiewa
a jesienią w barwy przebogate
złota czerwieni się mieni
bory tucholskie otwierają
tajemnicze krainy
jezior i żyjących tu zwierząt
danieli płochliwych czapli nieuchwytnych
ile jeszcze nieznanych miejsc
wiosek zapomnianych
chaty drewniane domy murowane
kościoły stuletnie kapliczki
o ileż byłabym uboższa
nie widząc
nie słysząc
jak wszystko wokół tętni
życiem