jak Ty skradłeś mą duszę,
gdy jeszcze dziecięciem będąc
kwiliłem przeciw Twej wodzie.
Skradłem Ci, Boże, spokój,
jak Ty skradłeś mój rozum,
posyłając swe sługi
przeciw rozsądkowi.
Nie mam Ci już nic do powiedzenia,
mój Boże, bo ogień,
który sobie przywłaszczyłem,
już dawno zgasł.
Mój Boże na końcu tęczy,
co siedzisz i w swej demencji,
bawisz się resorakami,
odłóż je proszę i pójdź już spać,
Starcze Wszechwidzący,
którego oczy już zaszły jaskry mgłą,
zostaw w spokoju ich sny
o Tobie, wiecznie młodym.
Królu na Ziemi, Niebie i w Piekle,
Eli, Eli, lama sabachthani?
A może to ja z pedantycznym uporem
ignoruję Twe starcze prośby?
Czy płaczesz wraz z nami? I w swej
niedoskonałości rzygasz dobrem,
które nam ktoś w Twym imieniu dał,
na przekór niebiosom i światu.