do jaskini niezaspokojonego Lwa
młode jagnięta
Jagnięta nieme ze wzgórkami
porośniętymi niezerwanymi jeszcze
złotymi runami
Nocne sukuby
bez śladu potem
w mgiełce porannej
zaganiane do zagrody nieistnienia
przez czujnego-alfonsa koguta
włosy lwa
układały się mu wokół czoła
w lepkie od potu półkole
aureolę znużonego grzesznika
w cierniową koronę urodzonego zdobywcy
sterylizowany tysiącem żeńskich ciał
i noc za nocą uzależniany
od feromonów nimfęcej padliny
król ludzkiej zwierzyny
mąci spokojną taflę sufitu
rozwarłszy suche story powiek
kieruje wielkie kocie oczy
ku białej arenie sufitu
W ciosanych przez wyobraźnię czółnach
płynie tam zastęp identycznych par
cumują teraz - nieopodal żyrandola
Samiec pomaga samicy opuścić pokład
po tysiąckroć
Fala pieniących się od orgazmów Żon
huczy teraz dziko
raz po raz
zderza się ciężko
z nieco wyższą i większą falą
tysiąca rozjuszonych Lwów
Fale sczepiają się tuż nad głową Lwa
rozchodzą się na mgnienie oka
po kątach pokoju
by zaraz znów przypomnieć
o cudownej jedności
wszystkich kropel tego samego morza