powieki podparte bezsennością.
Pępek świata, ospała nadwrażliwość;
nie odróżnia kolorów wypracowany smutek.
Dopala się wola.
Zmysłom nie wystarczą okruchy światła,
rzucona za siebie czterolistna koniczyna.
Księżyc nie ma wątpliwości;
powszechny globalizm okrywa zużytym plastikiem.
Podaruj mi dotyk, wystaje z butonierki.
Wyschła róża na drodze bez wspomnień.
Coś co rozkruszy nabiegłe krwią lata,
bez wyrachowania ale też gwarancji.
To co wieczne wydarzy się dzisiaj;
pozbawiony oczu czas i powtórzone życie.