zamknięte oczy
od patrzenia
powłoka dni
zasklepiła się
przypomina zastygłą lawę
oparami zdarzeń
przesycone powietrze
jak pokój palacza
kolejny papieros
nie rozwiązuje nic
wódka ma smak dziegciu
łykam i nadal czuję
dziwne
poskromiłem bestię
a może tak mi się
wydaje
to tylko złudzenie
para – optyczne
zaciśnięte zęby
mówią do siebie
między wierszami
jakby od nadmiaru słów
zapomniały już ich znaczenia
w zamkniętym kręgu dobro i zło
toczą spory
otwieram okno
jakbym chciał wyjść
przez nie
nie wychodzę