strumienie zawracają bieg wydarzeń
kwiaty są szczodre bez zakłamania rozdają
słoneczny kaprys w twojej dłoni
nie mieści się w szepcie
cisza topnieje na moich oczach owija się szyjami łabędzi
zaraz morza krzykną gromady szarobiałych mew
listy z piasku nawinę na palec swawolny wiatr
latawiec z ciepłych myśli wytopionych ze śniegu
zachęcony poranek zagląda w okna
płytki sen który nie przejmuje się obowiązkiem
ulicami chodzą brzemienne uczucia
ustawiają nowe znaki czasu
z białych przebiśniegów
* tytuł zaczerpnięty z piosenki M. Grechuty