łzy rodzą się z deszczu
ich bratem jest mgła
siostrą morska bryza
oraz nieodwzajemniona miłość
błąkająca się sama o zmroku
*
znowu zostałem sam
i to nie ręce wyciągają się do ciebie
ale tęsknota która zapamiętała spojrzenie
pełne bezinteresownej miłości
*
ptasie trele w olszynie
myśli zestrajają się ze zmierzchem
wybiegłem naprzód
ale szelest odszedł w inną stronę
*
matka z dumą prowadzi wózek
pisklęta mają żółte gardła
cielę ssie mleko
w nich cała nadzieja świata
*
jak sekwoja wyniosła
obcasem nakłuwa próżność
mężczyźni wokół jak kolorowe balony
pękają pod dotykiem perfumowanego papierosa