i widzisz blizny
zadane przez innych
zgubiłeś gdzieś po drodze
swą niewinną twarz
nie potrafisz dojrzeć
niczego poza bólem
zadanych ci krzywd
niczym złodziej
wiszący na krzyżu
prosisz boga
w ludzkiej postaci
o wybaczenie tych
wszystkich chwil
w których skulony
w cisz odmętach
błagałeś o śmierć
z braku sił
stoisz przed lustrem
zupełnie nagi i już wiesz
że blizn przybędzie
bo ludzie się nie zmieniają
choć w to wierzyć wciąż
chcesz