czas romantycznych kolacji przy świecach
(mówili, że jesteśmy tym,
czym się żywimy)
Galeria woskowych figur
jedna, druga
przy tym stoliku to by było na tyle.
Teraz blisko, twarzą w twarz...
Miło jest wpatrywać się
W tę swoją aktualną kobietę
(Pół wypłaty diabeł wziął)
Miło wiedzieć, że w jej przełyku
wosku jest coraz więcej i więcej.
A płomień świecy, która stanęła w gardle
początkowo podniecający język
i resztę aparatu mowy...
Miło jest wiedzieć,
że teraz płomień schodzi niżej
do Jej podziemi
(Mówili, że jesteśmy tym,
czym się żywimy)
Moja aktualna kobieta jest łysa
chyba, że stać ją na peruki.
Nasze dzieci będą chodziły głodne
chyba, że dostaną w przydziale
ostre zęby i silne szczęki.
Wieczór rozsiada się
na purpurowym tronie doby
nogi szeroko, rewolwer w łapie.
Pif:
Słońce sikające krwią
Szefowie restauracji twierdzą
że to koniec.
Przynajmniej na dziś.
Paf:
Ludzie ślepną pod ostrzałem
teraz oczy i łuski to jedno.
Życie w mieście traci oddech
A przede wszystkim: kształt.
Teraz nikt z nas nie jest łysy
i każde z nas ma pełny brzuch
Tylko nie ma się tym już komu pochwalić.