nie ma nic tajemniczego
W moich oczach..
Przelewają się pomyłki
i nawałnice chwil
Godziny biją się w nienasycie
chciałabym je nakarmić
ale nie mam czym..
Chodzimy wygłodniałe jak wilki
pazurami wkradamy się skoro świt
watahą niezrozumiałych myśli
ogarniamy bezwstydnie wstyd
Upojone
Zamieramy wieczorem samotnie..
Tam gdzieś
za kratami
za zabitym oknem
wita poranek nasze zimne słońce
jednakowo zakochane w horyzoncie
i z różowymi oczami
i w niebieską toń..
Zanurzamy się obie ponownie
usiłując zgarnąć resztki
boski, magiczny pył..
Dni
które jeszcze nie nadeszły..
Bo nas
wciąż nie ma.