i skąd się zjawił
nieziemsko-niebieski
jak ptak z raju,
siadł obok
oczy roześmiane
białe włosy otuliły piersi
obudziłam się to nie ptak
miał twarz nie realnie niebieską
to nie był anioł
ciało pod opuszkami palców
drgało rozkoszą
sunęłam wargami powoli
napierał się torsem
wzdychał,
szepnęłam zostań
kołysałam biodrami do snu,
nad ranem szmer
oddech pocałunku na szyi
ślad ust płatkiem pięknej róży,
uchylone okno
i śmiech w oddali
moje oczy łzami zasnute
wziął moją tajemnice
wierzę że wróci