z mydlin po wczorajszej kąpieli
pragniesz ciszy a może
wręcz przeciwnie
lecz w twej głowie
ożywają obrazy Beksińskiego
jeden po drugim
i w upiornym balecie
w mieszance nut Czajkowskiego
bezgłośnie szarpią strunami
w krtani tuż nad płucami
które rozrywa tlen
przepełniony przerażeniem
tych wszystkich obcych
i szczerych uśmiechów
których nie znosisz
bo gardzisz nimi
symfonia bezdźwięków
kakofonia śmiechu
gromy głośne
jakby sam Thor
wykuwał ciszę
a pośród tej feerii barw
Ty
w mydlanej bańce
próbujesz jazgotać
jak inni