jak płatki bordowych róż
układała się na skroni
delikatnie gładziła zmysły
nogi lekko drżały jeszcze
dotykały nieśmiało podłogi
ocierały jej powierzchowność
grzeszyły
zagięty róg koszuli uśmiechał się znajomo
otwierał dorosłe myśli
pożegnał dziewczęce piegi
kawa nadal pachnie tak samo
lecz słońce inaczej wschodzi
również dojrzało