Nim zasnę a słońce porankiem wrzaśnie
Chyba już zgasłem
Wyjścia z wczoraj dziś nie znalazłem
Ahh jutro
A jutro?
Jutra nie ma
Ani jednej przyszłości chwili
Zabity postęp wśród letargu trwoniącej mnie i przyszłość teraźniejszości
Czuje się coraz bardziej obcy
Nie wiem kim jestem
Być kim byłem nie potrafię
Zgubnym poszedłem szlakiem
Szczęśliwym z braku znaczeń
Nie rozumiem tłumaczeń
Znawców życia
Oni nie wiedzą jak to jest być martwym i oddychać
Znikać wśród uśmiechu karmiąc zimno samotności bezowocną nadzieją
Oni zawszę się podzielą smutkiem swym
Nie myśląc ile mroku w oczach tkwi
Nie szukaj tu łzy
To tylko piekące od przemęczenia oczy
To bez znaczenia
Jak brak przymusu istnienia
Na siłę!
Dziś wszystko jest wielofazowe
Wszystko prócz mnie
Wiadomego równania
Złamane przykazania już dawno dodane jedenaste