kiedy nie ma ciebie...
straszą cienie na ścianie
sufit wydaje się być otchłanią
wszystko wiruje
za szafą jęki nieznane
coś w podłodze skrzypi
obrazy patrzą inaczej
mniej sympatycznie
leżę tak sama w zimnej pościeli
stopy aż bolą od chłodu
zwinięta w kokon
nie wpuszczam powietrza
bronię dostępu potworom
oczy jak duże guziki
sklejają się mimowolnie
i nie wiem już czy śpię
czy latam pod sufitem
jedno co trzyma wśród żywych
koszmarom broni dostępu
to serce bijące po cichu
i zapach twój
na zimnej poduszce