a słodka woń zmierzchu
budzi we mnie dusze przeszłości
to bardzo dziwne
słyszę głosy w szepcącym deszczu
otwieram na oścież okno świadomości
przez które wpada
smutna pieśń przebrzmiałych pokoleń
znów doświadczam
zapomnianych trosk
ciepłych jesieni
triumfów imperatorów
wokół rozpościerają się
pejzaże stracone bezpowrotnie
nieistniejące aleje i klomby
śmiech w zakładzie krawieckim
szelest liści w ogrodach królewskich
a ludzie
wycięte z papieru martwe lalki
tak chętnie grają swoje role
w tym nieustannie trwającym
festiwalu absurdu
jestem nimi
jestem światłem
jestem fragmentem, a zarazem pełną układanką