przechodzi przez włókna dni
jak przez palce
odkrywam jego naturę
zdumiony podobieństwem godzin
pokrywa pyłem pozostawione ślady
czas
chwilą jedynie która zapisała się w kamieniu
zdobywam nowe przyczółki
tracąc bezpowrotnie jego ziarna
ująć chciałbym w dłonie
zaledwie jedną drobinę
by została i zrodziła owoc
który nie odejdzie w zapomnienie
płomień który ma złudzenie wieczności
istotę światła tych co już zgasły
zatrzymać
zamknąć
w jasnej chwili
to co skazane jest na ciemność