jak trawa na pustkowiu
jak wichry z północy
wędrujące w nieznane
spadasz wraz z drobnym deszczem
spadasz by wyschnąć i odejść w niepamięć
pod zasłoną ciemnych włosów
skrywasz wciąż czułe serce
by nie patrzeć w Twoje oczy
by nie widzieć nic więcej
ciągły grymas bólu na anielskiej twarzy
prosisz drzewa o spokój
spokój którym las cię obdarzy
Dokąd biegną Twoje wciąż zmęczona oczy?
Spójrz w górę , widok ten Cię zaskoczy
na czarnym, bezkresnym , gwieździstym niebie
Anielski orszak poszukuje dziecka zimy
poszukuje Ciebie