nie jest dodatkiem
ani ubiorem
zlepkiem chwil
dotyków niezręcznych
staję się oddechem
ciepłym muśnięciem warg
zgłodniałym szeptem nad ranem
kiedy słońce leniwie wstaje
westchnieniem jestem
pełnym domysłów istnieniem
nie ma już cielesności
nie czuję dotyku
nie boli