mówić bezgłośnie do ciebie
i myśleć o tobie.
Będę bez znieczulenia
wbijać wzrok w twoje plecy
i będę bezwstydnie snuć wokół ciebie
pajęcze przemyślenia.
Będę zerkać przez okno i przez ramię
i stukać w moje czoło
twój numer telefonu.
Będę wymawiać głucho twoje imię
i szarpać cię za rękaw
niemą obietnicą przygody.
Tam, gdzie bezsłownie i bezświetlnie,
dumę
już dawno schowałam w kieszeń.
Gdy jednak zajdzie słońce,
czas napięty jak balon
pęknie
i uleci z niego całe powietrze
długim i ostatecznym westchnieniem.
Może przedtem
uda ci się jeszcze
uratować nas oboje.