Uśmiecham się do samego siebie,
Z góry spada nieustraszona gwiazda,
Na palcach liczę cuda, raz, dwa.
Sieroty wzrok w ciszy się rozprzestrzenia,
Ugodzenie mieczem to brak sumienia,
Wilgotna natura nam skrzydła odczepia,
Pod rękawem bagno, niczym tandeta.
Czuwaj i przy mnie, i ratuj radość,
Istnienie ludzkie wyłuskaj młodość,
Opleć swym ciepłem i swoim trudem,
Niech nikt nie stanie do siebie murem.
Tako mówi zdrajca, winny ziarna zła,
W kąciku rdza, a na świecie plaga,
Nierozsądne istoty dochodzą do władzy,
Wyłożyli kpinę po prostu na tacy.
Ucisk na szyję, spływa kropla potu,
Pogrążasz się w dźwięku mamrotu,
Przebija serce Ci włócznia, pustostan,
Pozwól, że już zabierze Cię twój pan.