źle się czuje w swoim ciele,
źle mi z tym, nie dam rady,
nie mogę się wyżalić,
bo tylko “przesadzasz” - o rany,
zadusić uczucia, emocje, nie ranić,
a ranią mnie inni,
bezczelni i ja naiwny,
swego losu pan,
którym rządzi nieład
i diabeł wśród ścian, puka za nim,
otwierając przestrzeń licznych piekła bram,
a ja pomiędzy stoję,
dobrem i złem,
drogą powrotną nie zawrócę,
sam w istnienia bezsensie zakładam ręce,
zaginam wszechświat i nie wiem gdzie jestem,
czy nadal tu będę,
czy opuszczę ziemię,
czy życie rozsypie w ruinę,
czy tak zostanie,
czy w końcu wam pokaże
na ile mnie stać,
na ile mogę sobie pozwolić,
by wytrwać,
i tak wypowiadam nieme słowa,
lecz ze mnie przebrzydła niemowa,
bądź nikt nie słucha, jak szatan przeze mnie gada,
jak wyciąga broń i celuje do oka,
płomień, potem ogień,
strzał i koniec wersem,
choć to tylko rymowanka,
głębia słów w niej jest zawarta,
i tak piszę, bo co robić,
gdy ten świat chce mnie przytłoczyć,
a, że pisać lubię sam,
to tak sobie tu rozmawiam,
że nie lubię tego świata,
że chce nowe imię sobie nadać,
i wiem, iż sam nie będę,
bo mam ludzi, którzy dają mi pomocną rękę,
nikt nie jest idealny,
wiem, bo sam jestem umarły,
i upadły i uparty,
pan ten z piekieł wróci cały,
i żyletki już nie weźmie,
zło ucieknie i poblednie,
a wspomnienia tu zostaną,
obwiązały mnie swą lianą
dookoła mojej szyi,
z nazwiskami tu wyrytymi,
tak ten chłopak, ten z uśmiechem,
ciągle płacze, ma nadzieję,
bo coś zrobić z życiem chce,
i ja nie wiem i on nie wie,
czy nam uda się, czy nie,
lecz próbować trzeba ciągle,
bo depresja w nas narośnie i co potem?
Zdechniem? Nie!
Trzeba na to siły dużej i odwagi nam nie brak,
lecz i życie my kochamy,
diabeł maniak won do krat,
i zabijem wszystkich wkoło, bo mordercy my psychiczni,
sami siebie rujnujemy, a za krzywdy się zemścimy,
bo tu działać szybko i po nagle,
jak to mówią i po diable,
i tak czuje się niezręcznie,
swoich myśli pełen cierpień,
a nikt tego nie zrozumie,
choć mi powie “Ci współczuje”,
słowa głupie i bezdenne,
i wierzenia tylko błędne,
żem jest wypełniony śmiechem,
bo jestem zabawny zawsze, po co mam wymawiać żale?
Diabelnie się czuje nadal,
wszystko znów z powrotem wraca,
a ja biedny pośród piekła,
chce uciec wciąż do nieba,
nie tam w niebie i na ziemi,
niebo znajdę wśród zgorzeli,
niezwiązany ze swym ciałem podróżuje nocny marek,
karabinu kule nosi, by je w samotności znosić,
ten ów chłopak niedorajda,
obsypany słowem bagna,
przeistoczy swe marzenia,
zmieni swój na życie schemat,
a tu diable co chcesz wiedzieć?
Że nie znoszę twych zapewnień?