Być może taki jest mój los..
Dotykam szczęścia po to, by znów
na skórze poczuć ostrza cios!
Ostrza bólu, cierpienia, rozpaczy,
który wyciska z mych oczu łzy..
Mierzę, który z nich więcej dla mnie znaczy..
Nie ważne.. bo przecież nie liczą się sny..
Ty jesteś na jawie, a we śnie on,
więc po co się oszukiwać.?
Otoczona jestem z obu stron
miłością, której ciężko zażywać..
W głębi duszy marzę, by znalazł się fart,
bym się w końcu mogła pozbierać..
Lecz nie jestem wróżką, by wróżyć z kart..
Nie Bogiem, by szczęście odbierać..
Więc bądź szczęśliwy, boś cierpienie znał!
Niech będę ucieczką od złych mocy..
Nie każdy jednak w szczęściu będzie trwał,
ja odzywać będę w ciągu nocy..
Bo wtedy przychodzi i kocha mnie znów,
splot dłoni znowu nas łączy..
Nareszcie tak blisko, już czuje słodycz słów..
Dzwoni ranek.. i tak sen się kończy..