Perfidnie oszukuję sumienie
Niechętnie się sobie przyznaję,
że tęsknię za przeznaczeniem.
Wtulając się w Twoje ramiona,
pragnę być w jego objęciach
i czuję do siebie niechęć
i zaczynam mylić pojęcia.
Rozrywający ból w piersi
i szramy wyryte z rozpaczy
Choć twardo stąpam po ziemi,
to jeszcze czasami płaczę.
Nie mogę już schwycić Twej dłoni
Nie umiem dotrzymać Ci kroku
Nie chcę się już oszukiwać
i dłużej trwać w tym amoku.
I niechętnie spoglądam w Twe oczy
i w słowa ubieram uczucia,
a myślami wzywam pomocy
Doszło do serca zatrucia.
Trwam pomiędzy sensem, a prawdą
i udręką jest dla mnie forma,
bo tam zawsze zostaję wtłoczona,
gdzie miłość jest tylko pozorna.