w nigdy nienasycony wszechświat..
Zamyśliła się. Ulice straszyły wczorajszym kurzem i dramaturgią kradzionego jutra. Każdy coś kradnie, każdy kogoś zabija..To kwestia czasu i amplitudy zdarzeń-odrzekła sucho. Nie była klasyczną pięknością, czas zostawił na jej twarzy ślady łez i blizny zagłodzonych nadziei.Obojętnym wzrokiem wodziła po krańcach starego sosnowego stołu. Kawałek drewna pamięta zbyt wiele wspomnień i każdego ranka do świeżo zaparzonej kawy dorzuca jedną gorzką łzę. -Nie chcę już. Wyjdź! -Krzyknęła głośno. Paraliżujący wysoki dźwięk zatrzymał na jedną chwilę czas. Cisza unicestwiła szum kłamstw. Drzwi zamknęły się. Straciła przytomność.-Nie ma sensu jej cucić, zostaw-ktoś powiedział drwiąco. Niech sama się uratuje albo niech to zrobi jej Bóg!
-Kiedy wypuścisz psa na wolność? -zapytał znużony. -Jest gotowy do walki, popatrz jest w stanie rozszarpać wszystko.
-Psy nie zawsze słuchają swojego pana pamiętaj o tym.. Zawiesiła głos. Otwarta brama kusiła inną rzeczywistością. Tam, za granicą bólu ludzie na pewno mówią zrozumiałym językiem-pomyślała pośpiesznie. -Wypuść go-odrzekła stanowczo i pewnie.Czasem potrzeba całkowitego zniszczenia aby stworzyć jedną doskonałość. -To Ty jesteś doskonałością najdroższa. Kiedy skończymy podbijać świat wszystkie oceany złączymy w jedno.Ślady na piaskach znikną na zawsze.
Wisiała samotnie 30 metrów nad ziemią.Pół metra od ostrej skały gotowej roztrzaskać jej wątłe ciało o brzeg.
Lodowaty wiatr smagał bez litości napięte policzki. Wiedziała, że nie wytrzyma długo trzymając sznur, któregoś ranka jego pętla w końcu zaciśnie się na szyi a wtedy będzie musiała wejść w wielki sen. Sen odwiecznych kreatorów jutra. Walczyła zaciekle, jak spętana lwica pazurami rwała każdą nić i każdy supeł życia. Piasek przesypał się do końca.Było pół do czwartej po południu. Ostatnie mewy szukały gniazd na plaży. Nie było już miejsca.Nie było śladu człowieka.
W powietrzu tańczył deszcz białych kartek. Rozzuchwalone wolnością zasypywały czarne dachy i brudne ulice. Igrając z wiatrem mieszały się z chmurami. To jeszcze nie czas zatrzymaj się proszę! wołał ochrypłym głosem. Słowa raz wypuszczone do gwiazd już zawsze będą brzmieć w bezmiarze przestrzeni,a każdy kto je usłyszy, już nigdy nie będzie taki sam. Czy jesteś na to gotowa?
Zdejmij to ze mnie-powiedziała cicho. Wyłącz zasilanie. Nie chcę już oddychać ani patrzeć, iść ani trwać. Dobrze, jak sobie życzysz-odrzekł smutno. Czerwona lampka uruchomiła alarm. Uciekła niespostrzeżenie, zwinna jak kocica, jednym ruchem pokonała wysoki mur dzielący ją od niekończącego się widnokręgu. Tutaj już nikt mnie nie znajdzie-pomyślała i bez zastanowienia zrzuciła kostium. Dziesiątki pracowicie połatanych kabli i połączeń zostało odciętych w jednej chwili. Obraz na ekranie zniknął. Świat zniknął. Ludzie nawet nie zauważyli swojego nieistnienia. Nigdy bowiem nie zwracali uwagi na to, że są..
Teraz była wolna. .