Wkoło unosił się dziwny zapach – mieszanina mirry i czegoś jeszcze, przywodzącego na myśl, rzymską arenę.
U podnóża rosły osiki – drżące od ciepła i wiatru który niósł ziarenka pustynnego piasku.
Niesamowite miejsce do którego wiodła od miasta, droga – zwykła jakich tu wiele, żółta, kamienista, pełna pyłu – wciskającego wszędzie.
W skałach zagnieździły się z rzadka – ciernie tylko one miały tyle odwagi by „ozdobić” to miejsce.
Krajobraz wyklętych skał – można było rzec patrząc na skazane na banicję kamienie.
Miejsce odrzuconych z osikowego gaju wypływał czysty strumień – jak zawsze Kobiety prały w nim szaty.
Jakby chciały wybielić dłońmi to czego – nie można … .
Powietrze jak żółty pergamin drżało lekko pod wpływem słońca.
Południe – upał który niesie wieczorną burzę.
Jeszcze kilka godzin – smutny pochód już ruszył taki, jakich wiele tutaj.
Tam niżej na ulicach pozornie normalne życie – przekupnie sprzedają placki, ktoś kupił chustę.
Zapach – kwitnie męczennica miesza się z mirrą, powietrze głodne – krwi, zawisło nad wzgórzem.
W oczekiwaniu – Marek Szczurza Śmierć * żegna się z żoną, zwyczajny obraz wróci - jak co dnia, gdy minie szósta.
Wszystko tu rozpisane jak role w amfiteatrze, czeka na swoją kwestię.
Co ma się dokonać?
Co zgromadziło tu ludzi rozmawiają niby zwyczajnie, a jednak wyczuwalne napięcie jak lekko drży jak spokojny jeszcze płomień.
Zbliża się burza deszcz obmyje wszystkie szaty... .
* postać z powieści Bułhakowa