Tłum zagęszczał się. Jak nieznośny wicher, groźną nieustępliwą falą podnosił się szum głosów. W maleńkim umyśle tańczyły strzępki wymieszanych słów. Za zamkniętymi drzwiami, przywiązana do małego podrdzewiałego krzesełka, siedziała mała dziewczynka.Drobna, krucha i jasna jak anioł -była zbyt delikatna by wyjść na powierzchnię brutalnej planety. Nie skarżyła się, chociaż ciasno spleciony sznur sprawiał ból jej słabym nadgarstkom.Słuchała uważnie.Czujna jak sarna w lesie w czasie polowania,skulona jak suchy liść nasłuchiwała wszystkimi zmysłami. Za żelazną ścianą świat chichotał i dokazywał.Gwar i zgiełk zdawał się przenikać mury na wskroś.Karmiła się tym, jak wygłodniałe zwierzątko.
Gdy nadejdzie wieczór mały pokoik ogarnie cisza a wtedy zaczną przemawiać więzy, których nie przetnie najostrzejszy nóż.
Świeżo wypolerowane lustro jaskrawie krzyczało w świetle dnia. Niebo nabrzmiałe deszczem przeglądało się w idealnie równej tafli. Spojrzał jeszcze raz pośpiesznie na swoją twarz.Lecz teraz nic nie ujrzał. Odbicie było puste.
Precyzyjnie ułożone cząstki i okruchy życia rozrzucone bezwładnie na ziemi nie potrafiły się na nowo połączyć.
Chciał krzyczeć, ale nie był w stanie. Chciał mówić,lecz wszystkie słowa jak wielobarwne motyle poderwały się nagle do dzikiego niekontrolowanego lotu.Gdy niebo zapłakało, ziemia nasyciła się na nowo.Poczuł, jak nagle wrasta głęboko i oplata korzeniami przeszłość i przyszłość. Idealnie połączony z wszelkim stworzeniem, nie bał się już niczego. To była śmierć pierwsza.
Nie rozumiem ludzi-przyznała cicho. -To jakieś dziwne stworzenia gadające wciąż o pogodzie i seksie-dodała.Jedyne prawdziwe doznanie, które pojmuję to kropla porannego deszczu na skórze, szalony pęd ptaków pod prąd wieczornego wiatru.Kiedy dusza się porusza, ciało nie ma znaczenia.Raczej przeszkadza ciężarem głodu, przytłacza naporem nigdy nie zaspokojonego pragnienia.
I nie ma na ziemi takiej wody, która mogłaby raz na zawsze je ugasić.
Była dobrze spakowana. Każda najskrytsza myśl owinięta w wodoodporny materiał, a każde najcenniejsze słowo ułożone bezpiecznie na dnie.Zamrożone sny przenikały serce nieprzyjemnym chłodem.Na zewnątrz idealnie skrojony materiał, wyćwiczony uśmiech i wytrenowane odpowiedzi.Wewnątrz zahibernowany stan byłego człowieka. To była śmierć druga.
-Dlaczego wciąż tu jesteś? -zapytał cicho, gdy schodzili w dół rzeki życzeń.-Mam misję do wykonania -odrzekła krótko. -Gdy złapię wiatr, zatrzymam bieg i rozsypię ziarna. Potężne cedrowe drzewa rozwalą mury i pochłoną ludzi, ostaną się tylko Ci, którzy nie boją sięopleść korzeniami wieczności.
-Wtedy uwolnię małą dziewczynkę, dodała rzucając się w dół rzeki. To była śmierć trzecia.