Tyle płaskich dni, obrodził czas.
Tyle koślawych chodników, jak pułapki.
Po pracy zatapiam stopy w dywan,
chwila pieszczoty cóż, dobry taki men.
I marzę o czerwonym dywanie.
W sukni jak " Women in Red" *...,
szpilkach do nieba niosących mnie.
Wysoko, wysoko spod rzęs patrzę jak wamp.
Błyskają flesze, och nie to wcale nie oślepia mnie.
Płynę i marzę na siedemnastu centymetrach - prawdziwa Women in Red.
Ze snu wyrywa mnie trzaśniecie drzwiami,
a konferansjer co jeszcze w śnie - zapowiadał mnie,
jakimś dziwnie znanym głosem - oglosił; Znowu zostawiłaś swiatło w łazience!
No tak sen prysł ale nic, jutro kupię szpilki takie jak ze snu.