czekam
jak marionetka
z urwanymi sznurkami
wiele razy naprawiana
odrzucona w zapomnienie
czy ktoś
upomni się po mnie
zatęskni
w półprzytomnych oczach
odnajdzie światło
może jeszcze zagram
w niejednym teatrze
wzbudzę zachwyt
kamienne spojrzenia
rozkruszę
ulecę
ponad nicość
by stać się
czymś w rodzaju złudzeń
do granic przypominając
już znaną rzeczywistość