znowu siadam za stołem
kawa jak zwykle już zimna
myśli szybują w przestworzach
kawałek kartki
i pióro trzymam w dłoni
słów kilka napisać chciałem
o tym co było
i o marzeniach
o złotych piaskach
których już nie ma
o szumie wiatru
morskich bałwanach
o naszej piosence
do snu ci śpiewanej
tyle już lat
w niebycie krążę
tęsknota zżera od wewnątrz
moje ciało
serce jak kiedyś
dziś mocniej bije
czy jeszcze jestem
czy jeszcze żyję ?
co dnia spoglądam w lustro
w nim kiedyś
odbicia dwa widziałem
gdy całowałem usta twoje
dzisiaj całuję tylko wspomnienia
i nim do snu oczy ułożę
otwieram albumu stronę
po stronie
tam nasza przeszłość
przyszłości już nie ma
czas lat temu kilka
przystanął w miejscu
i tak siedząc za stołem
odgarniam ręką włosy
myśląc że powrócą wspomnienia
że cofnę czas
przytulę znowu
do snu ułożę
ciałem swym okryję
a rankiem jak zwykle w niedzielę
na spacer do parku zabiorę
tam pośród alejek
ławka nasza stała
a obok był staw
w nim kaczki gołębie
i schody były
prosto do wody prowadziły
to wszystko było
i jest
nadal
w moim umyśle zatopione
na zawsze
zapomnieć nie zdołam nigdy
nigdy nie przestanę
kochać
i znowu nadchodzi ranek
otwieram lustra drzwi
o wołam