półmiski pełne po swe brzegi
godziny przesiedzone za stołem
rozmowy o niczym ze wszystkimi
jakby zaraz świat miał się skończyć
jeszcze obiad kolacja ciasto kawa
a co potem będzie jak już zjemy wszystko
pustka poświateczna dni opamiętania
ciągle szukam spokoju wokół siebie
nie chcę cepelii prezentów oklasków
czekam na gwiazdę tę prawdziwą betlejemską
która serca rozpali w swym blasku
próbuję uciec lecz tu są przyjaciele
tam rodzina kochana matka szwagierka bratowa
nie chcę a jednak muszę tak trwać
i cierpieć
i świętować