o pełnych godzinach
smrodem z popielniczki
wystygłą małą czarną
zakładam stare dresy
porcelanowy makijaż
w lustrze znoszona twarz
fałszywie się uśmiecha
mam tyle planów
by nie zmarnować dnia
ożywić ponury obraz
wciąż tlących się marzeń
ale kiedy nadchodzi noc
przestrzeń zamyka mnie
w klaustrofobicznym niepokoju
staję się więźniem własnych fobii