Nie ma wiatru ni deszczu w sprzyjającej ciszy,
A z daleka pędzi wiatr co chmury przesunie
Prosto w stronę statku, lecz nikt tego nie słyszy
Nagle, jakby znikąd, piorun w statek uderza,
A wicher głośno krzyczy, jakby chciał ich zguby,
I teraz nie wiadomo dokąd statek zmierza,
Sztorm bezlitośnie niszczy maszty i kadłuby
Każdy członek załogi przeklina pod nosem,
Nagle któryś krzyknie: "Gdzie teraz jesteś Boże!?"
A inny mu odpowie pełnym trwogi głosem:
"Boga tu z nami nie ma, On nam nie pomoże"
Tylko jeden marynarz klęknął na pokładzie,
Pokornie się modli nie zważając na burzę,
Nie chce się poddać zbliżającej się zagładzie,
Więc ratunku szuka gdzieś tam, wysoko w górze
Wszystkie części statku na wióry roztrzaskało,
W mrocznej otchłani morza powoli znikają,
Tylko jedno ciało na powierzchni zostało
Podczas gdy inne pod falami umierają
Już wiatr się uspokoił, burza już w oddali,
A samotny rozbitek po morzu dryfuje,
Zmrok zapadł i nie widać gdzie są pozostali,
Szuka światła latarni co brzeg obiecuje...
Diabeł zaciera ręce, patrząc wciąż na morze
I czeka na dusze, które pochłoną fale,
Bóg rozkłada ramiona, przecież nic nie może,
Pycha go przepełnia, więc nie pomoże wcale
Zbyt ważnym jest bytem, do zwykłego człowieka
Ręki wszechmogącej na pewno nie wyciągnie,
Tylko tam na górze, w chmurach, patrzy i czeka
Co samotny rozbitek na morzu osiągnie