męczą i drapią po czaszce
wypijają trochę krwi
by mnie posmakować
niepokoje
sieją zamęt w myślach
dłonie wprawiają w drgania
do oczu wlewają obłęd
plują palącym jadem
lęki
a kiedy sprawdzam niepewnie
ile we mnie z człowieka
one się śmieją z ironią
nadając sobie fach złodzieja
fobie