Coś zatem, jako podstawowe zdarzenie wpływające na dalszą perspektywę wywodzącego myśli, wnioski jako wysnuty ze zdarzeń, rzeczy oraz podsyłanych w rozmaity sposób - wizji - kreowane jest na konkret.
Przemiana coś w konkret, bądź bardziej złożony twór, zdefiniowany jako coś konkretnego, przysparza badaczom, myślicielom, a również, a być może - przede wszystkim przeciętnym zjadaczom chleba - nie lada problem.
Zagadnienie materii trudnej oraz zagadkowej. Powiązane równie ściśle, co umownie, a często niepowiązane wcale, co jest świadectwem pewnego związku, a wkomponowane jest w szereg twardego rodzaju analizowania i konceptowania.
Koncepcja czegoś, dla której podłożem jest coś, a nawet cokolwiek, a dążeniem staje się konkret, dla którego coś konkretnego jest wieńczącym działania intelektualne człowieka symbolem; stanowi nieodzowny element współczesnej filozofii "och*jmichodzizm'u"
Podstawą och*jchodzizmu jest coś. Podstawą nie jest wszystko i nic, a coś. Nie jednak coś konkretnego, a samo coś, jako symbol zarazem wszystkiego i niczego, sprowadzone przez coś do, zdawałoby się konkretnej formy. Formy jednak, która bez konkretnego wyrazu, pozostaje czymś, dodatkowo czymś niejasnym, czymś złożonym, czymś tajemniczym.
Ewolucja tychże zdarzeń, zjawisk, ta mistyczna materia ludzkiego rozumu, w której chciałoby się rzecz, o ch*j mi chodzi, że głowię się nad tym, że spać nie mogę, jeść, ani żyć, ani pisać, również istnieć i przebywać w otoczeniu bliskim odległym, jakimkolwiek innym, własnym, sztucznym i cudzym.
O c*uj mi chodzi, o ch*j chodzi temu wszystkiemu, co we mnie, o ch*j chodzi ludziom, życiu, rzeczywistości, kasjerce z naburmuszoną miną, spóźniającemu się autobusowi, okresowi, nagłej, nadąsanej minie mojej kobiety? O ch*j w tym wszystkim chodzi.
Jak ważne jest to pytanie. Pytanie metafizyczne, dogłębne, pytanie łączące umysł ludzki ze zwierzęcą naturą i jednoczesnym, rozpaczliwym zrywem duszy, w którym daje do zrozumienia, że jednak o COŚ chodzi.
Właśnie to coś, jest powodem szukania konkretów. To coś niewyjaśnione, niezgłębione, nie poznane i wciąż poznawanie rozumem, sztuką, słowem, postawą. To magiczne coś, co jest w nas od wieków, tysiącleci, być może jest w nas od zawsze, nieprzerwanie. Coś w nas jest, coś jest narzeczy, coś w tym jest, być musi, coś się stało, coś się działo, coś.
Co konkretnie ku*wa?! Pytam równie filozoficznym sposobem, jak wcześniej pytałem o ch*j w tym wszystkim chodzi?
Łącząc te dwa pytania, tworzymy płaszczyznę, na której poruszać się może zarówno intuicja i świadomość, jak intelekt ludzki oraz wyobraźnia.
Łącząc te dwa, podstawowe pytania "O ch*j w tym wszystkim chodzi, o ch*j mi chodzi" i "Co konkretnie ku*wa" powracamy do korzeni cielesnego i emocjonalnego charakteru człowieka. Powracamy do pierwocin, które wciąż niezbadane rozumem, a wypierane intelektem, na nowo rwą się w dzikim krzyku do słowa. Do słowa, którego nie znają, nie rozumieją. Rwą się w pierwotnym, niemal prymitywnym przejawie zmysłów, obecności, bycia.
W tym krzyku zarówno rozpaczy i niezrozumienia, w krzyku potrzeby, wysłowienia i zjednania, czy połączenia sprzeczności wewnątrz nas, paradoksów, jawi się nadzieja. W bezpośrednim okrzyku skryta jest prawda o naturze ludzkiej oraz jej głębi.
O ch*j chodzi w tym, co piszę? Chodzi tak na prawdę nie o coś, a o nic, z którego to nic powstaje coś, ale nie koniecznie coś konkretnego, tym bardziej coś sensowego. To nic, z którego bierze się coś, wyłania, ale samo wyłanianie się jest procesem niejasnym i tajemniczym. Często skrywanym w głębi ludzkiej.
https://www.facebook.com/skrybiusz712/