jeden bogaty, drugi pieniędzy miał nie za wiele,
Tak też razem wszędzie chodzili,
Poszli razu pewnego do knajpy i się upili...
Wiesz... mówi bogaty, tyś mi najlepszy druh,
bo chodzisz za mną jako święty duch,
i słuchasz, i powiesz dobre słowo,
z Tobą mogę każdą chwilę przeżywać na nowo...
I tak parę lat żyli w zgodzie przyjaciele,
ale los przekorny, zamienił portfele,
bogaty był nieroztropny i popadł w długi,
a biedny loterię wygrał, wysyłając kupon drugi...
I podchodzi na ulicy pierwszy- "cześć" mówi do przyjaciela,
tamten się odwraca i mówi : "Idź Pan stąd jasna cholera!",
I morał taki- jednemu raz lepiej, raz gorzej się wiedzie,
a prawdziwych przyjaciół ZAWSZE poznaje się w biedzie.