fala zatapia
diabelską mocą
pieni się złością
niczym zimny wiatr
tańczy w deszczu
chandrą szaleje
swoim oddechem
zostawia dreszcz na ciele
rozszalały hipokryzją
gdyby był błyskawicą
dałby jeszcze ogień
jedynie huczy i buczy
wielce oburzony
pocałunków spragniony
przeciągle wzdycha
po czym się uspakaja
zostawiając nam błękit
w uśmiechu Księżyca