z mojej krzyczącej głowy
gołe słowa bezpieczeństwa
rozpadły się gdzieś po drodze
na schodach do wieży
wspomnień zakazanych.
Odbijają się od kamienia
gdzieś utknęły na balustradzie
i ześlizugują się w czarną dziurę
w końcu coś je zniszczy
uderzy je, obrazi.
Może im będzie wstyd
I nadzieja w końcu
umarła pierwsza
zanim serce poczuło
impuls utopijnych dobranoc
i dzień dobry.