a ja jadę tramwajem z Opolskiej
( to jednak nie koniec świata )
w stronę Dominikańskiego.
Jadę odmieniony i pewny tego,
że nic nie jest takie, jak sobie wyobrażałem.
Że jest jakie jest, a mogło być inaczej.
Pasażerowie wsiadają i wysiadają,
nie patrzę w ich twarze.
Unikam kontaktu specjalnie,
z premedytacją,
bo skrywam pod płaszczem
tajemnicę
i nie chcę jej pokazać światu.
Świat woła,
świat chcę wiedzieć,
że nic nie jest takie, jak sobie wyobrażałem.
Że jest jakie jest, a mogło nie być wcale.
Jadę tramwajem na koniec świata.
M.D.