I żywił się mięskiem i zielskiem.
Miał parę skrzydełek ten smoczek.
Na wszelki wypadek - sześć oczek.
Król nie chciał mieć tego sasiada:
Ów smoczek spod Zamku niech spada!
Ten rozkaz do szewca Dratewki
Doniosły miejscowe dwie dziewki.
I szewczyk wymyślił pułapkę -
Ze smołki i z trawki wział żabkę.
I rzucił ja do smoczej jamki.
To sławny był strzal prosto w bramkę.
A podczas królewskiej narady
Ktoś mówił: ten chłop nie da rady!
Lecz smoczek wpadł w tamta pułapkę.
I zmoczył maleńka swa łapkę
A nawet wspaniały swój pyszczek
W tej wodzie , co błyszcze jak błyszczyk.
I napił się wody wiślanej
I pękł na kształt bańki mydlanej.
Nikt więcej nie boi się smoczków
I nosza je zamiast breloczków.
Nie znajdziesz i ty niemowlęcia,
Co nie ssie tych smoczków zawzięcie.