przerysowuję szkiełkiem
zbyt płaską ziemię pod stopami
by nie było za łatwo
bezszelestnie mrugam
zmieniając obrazy
kształtując je wedle potrzeb
pozornie kontrolując wszystko
naprawdę nie mając wpływu
w mojej nieznudzonej codzienności
zaczynam dziękować za każdy promień
który może choć krótkotrwale
usypiać kradnące radość szarości