giną one bezpowrotnie lecąc po nich
ostania prosta do przepaści
nieistnienia
niknie w obliczach radości
a oni klaszczą w rytm błysków wypalenia
malując zachwytem uchwyconą chwilę
tulą się w sercach
pieszcząc marzenia zaciśniętym kciukiem
i dmuchają na zimne
na wszelki wypadek gdyby się zdarzyło
małe co nie co
a może to resztki niespełnionych marzeń
z jakich oczyszcza się niebo
by pięknieć rozkwitać przyciągać
oczy wzniesione do niego
w zachwycie drżąc całym istnieniem
bytu
…a morze sierpniowych meteorów
opływa przestrzeń zamyślonych
i widnokręgów