Moje słowa przecież nie zmienią tutaj Nitschego,
Jak Edyp wydłubię sobie oczy,
Żeby nie widziec jak wszystko na dno się toczy,
Zabije swego ojca lecz świadomie,
I nie będę płakać ze to przeznaczenie przyszło po mnie,
Uśmiechnięty jak Schopenhauer całe dnie,
Myślę o tym czy jestem na jawie czy w śnie,
Już wiem że to sen bo wszystko jest koszmarem,
Lecz każdy sen trzeba nazwać darem,
Wiem tyle co Sokrates więc przymknijcie się,
Nienawidzić tego świata lecz chwytać je,
Czerpać wszystkie emocje dopóki o tym śnię,
Nie wiem co jest gdy się obudzę,
Ciągle nad tą myślą się trudzę.