Od tej dzwonnicy starej i drewnianej,
Gdzie pośród dzwonków brzmi strumyka prąd,
Szałasy stały tam bezojczyźniane.
Postrzępił je zawzięcie zły kułtuk.
I niebo zaglądało przez pęknięcia.
I obcych serc niepokojący stuk
Niedbale strzegli zbrojni konwojenci.
Te serca rozsądkowi swemu wspak,
I wyróżniając wolność chybotliwą,
Zmuszały pięści ściskać się wśród plag,
Ku niebu kierowały myśl ruchliwą.
W niebiosach jedna z prowadzących gwiazd,
Jak w Narodzenie Pańskie tuż zawisła.
Wygnańców wabiąc do rodzinnych gniazd,
Gdzie wody pieszczotliwe toczy Wisła.
Lecz drogę zastąpiły - tajgi pas,
Bezchlebie oraz obca obojętność.
Obrócił się we wroga nawet czas.
Zrosiła ziemię karminowa mętność.