melancholijnie wodziła wzrokiem
w poszukiwaniu chmur
kiedy mnie dostrzegła
kolejny raz czytałam erratę do swojego życia
niepewnie wsparta o spalony dąb
płynęłam poprzez wyrazy i zdania
kończąc kropką
wgryzała się w moją duszę
szukając odpowiedzi
tak wtedy myślałam
kiedy podeszła
zewsząd rozlało się ciepło
a na spalonym dębie wybuchły pąki
jak małe groszki zasypały drzewo
strosząc się i podskakując
zabłysnęły życiem
...
i nagle zrozumiałam
że każdy koniec to nowy początek